10 tysięcy w błoto

Chyba po raz pierwszy wypowiedziałem podobne słowa jak burmistrz Trzebini Stanisław Szczurek. Szczerze przyznam, że sam byłem zaskoczony tym faktem. Trudno jednak nie przyznać mu racji, gdy mówi o tym, kto miałby sprawdzać czas postoju samochodów w trzebińskim rynku, odpowiadając na pomysł starosty.

Zacznę jednak od początku. Ruch samochodowy w trzebińskim rynku jest tematem gorącym od wielu tygodni, jak nie miesięcy.

Wszelkim zakazom postoju sprzeciwiają się przedsiębiorcy oferujący w centrum usługi, pewnie nie wszyscy, ale to już szczegół. Tak na marginesie, powiem tylko, że w ostatnich dniach postanowiłem skorzystać z usług jednego. Pojechałem doń samochodem i nie miałem żadnego kłopotu, by porzucić wóz w dogodnym miejscu.

Zdziwił mnie jednak fakt, że na prośbę przedsiębiorców starosta lekką ręką dał 10 tysięcy pracownikom Politechniki Śląskiej na opracowanie, mające odpowiedzieć na pytanie, jakie jest najlepsze rozwiązanie tego komunikacyjnego problemu. Naukowcy się natrudzili, prawie 100 stron spisali i problem rozwiązali. Postój należy ograniczyć do pięciu minut. Toż to odkrycie na miarę sukcesu Marii Skłodowskiej-Curie.

Kto miałby sprawdzać, który kierowca ile stoi? Tego pytania nie zadam, bo zadał je już Szczurek. I choć zgodzę się, że donice ustawione przez tego ostatniego, oczywiście nie fizycznie, są niebezpieczne, a to przecież kolejny odkrywczy wniosek z opracowania, to wciąż zastanawiam się, jak można było wyrzucić w błoto 10 tysięcy złotych. Nie boję się stwierdzenia "wyrzucić w błoto", bo opracowanie w żaden sposób i dla nikogo nie jest wiążące. To dokument, który zapewne będzie się dostojnie prezentował na półce w urzędzie starostwa.

A tak na koniec, to mam prośbę do starosty, by rzucił groszem na opracowanie wskazujące polepszenie bezpieczeństwa na ulicy Długiej, szczególnie w okolicach Biedronki. Wiem, wiem, jest tam jakaś koncepcja budowy ronda, ale coraz częściej zastanawiam się, czy ktoś w ogóle ją widział.