Tinyger, a mnie trochę bawi Twoje zamiłowanie do porządku.Odpowiadam więc jak sobie tego życzysz:
Ad. 1.Tak zwięźle wyrażonej nauki moralnej to nie powstydziłby się i sam papież. Mógłby ją nawet wygłosić
ex kathedra, a wówczas nawet poseł Biedroń nie miałby nic przeciw papieżowi w Jego nieomylności. Cóż ja mam tu komentować? Nic dodać nic ująć.
Ad.2. Ja uważam, że jest to jak najbardziej w porządku, bo wówczas musielibyśmy uznać, że nauka Pana Jezusa odnośnie tych, którzy przyszli w ostatniej godzinie i zostali zrównani z tymi, którzy znosili ciężar pracy i spiekotę dnia, nie jest w porządku. Wolałabym Panu Jezusowi nie dyktować co jest w porządku, a co nie jest.
Ad. 3. Porównywanie świętości JP II i Fescha jest, moim zdaniem, jak najbardziej uprawnione. Oczywiście ich życie się bardzo różniło, ale obaj (bo ufamy, że Fesch także) cieszą się chwałą nieba i bliskością Boga. Czy można powiedzieć, że jedna woda źródlana jest bardziej źródlana niż inna, także źródlana? Czy można powiedzieć, że Jan od Krzyża jest większym świętym od Biedaczyny z Asyżu? Oczywiście, ze świętości różnych osób czerpiemy różne treści, ale jeden święty nie jest bardziej święty niż inny święty. Różnią się z pewnością intensywnością z jaką przemawia do nas ich życie. To na pewno. Nie przemawia do Ciebie Fesch, bo wolisz zachwycać się Matką Teresą z Kalkuty. Ja to rozumiem. Ale osadzeni, czy też skazani, raczej w Feschu będą szukać inspiracji do przemiany życia, on będzie im bliższy w sposób naturalny, na zasadzie solidarności losów. Osobiście nie miałabym żadnych problemów z modlitwą przez wstawiennictwo Fescha.
Ad. 4. Zadośćuczynienie rodzinie zabitego policjanta to istotny wątek w więziennych rozważaniach Fescha. Rodzina niewątpliwie wiele straciła, ale nie możemy powiedzieć, że nic nie zyskała, bo tego nie wiemy (nie chodzi tu oczywiście o jakiś zysk materialny, wymierny). Co im Fesch wymodli u Boga? Być może więcej niż stracili. Trudno dywagować na ten temat.
Ad. 5. Nie bardzo rozumiem Twoją myśl zawartą w zdaniu "nie nam to oceniać". Oczywiście, nie do nas należy rozstrzyganie czy ktoś jest świętym, czy nie. O tym decyduje Bóg i tylko On. Mylisz się sądząc, że robią to jacyś kapłani Boga. Kanonizacja to z definicji
uroczyste ogłoszenie przez Kościół (papieża) jakiejś osoby za świętą, tzn. przebywającą w Niebie. Papież tylko ogłasza, a nie decyduje czy zbawia. Ogłasza, gdy dobrze zbada życie kandydata i odkryje, że z woli Bożej ten ktoś osiągnął świętość.
Jendrek, sam założyłeś temat o Jacqesie Feschu. Nie dość, że nie byłeś na przedstawieniu, to zaśmiecasz temat jakimiś swoimi, zupełnie odbiegającymi od myśli głównej przemyśleniami. Nie musisz popisywać się swą erudycją, bo wymieniamy tu poglądy związane z bohaterem sztuki. Ani
explicite, ani
implicite nie zamierzam się odnosić do Twoich przykładów, bo nie mają one uzasadnienia w temacie i każde z nich mogłoby stanowić odrębny wątek (jak ta nieszczęśnica molestowana przez męża pijaka).
Moja rada jest taka: sam zacznij stosować się do wskazówek Akwinaty. Wątpię jednak czy je znasz. Znajomość myśli świętego Tomasza można poznać po sposobie rozumowania, a nie po kilku rzuconych w próżnię pojęciach. Ten święty Doktor Kościoła zakwestionowałby już dwa Twoje pierwsze zdania:
Cytuj:
Dotychczas myślałem, że wszelkie nieuleczalne choróbska to dopust boży. Czyli kara za popełnione grzechy od Boga.
Są one z punktu widzenia spójnej myśli teologicznej Tomasza z Akwinu zupełnie nie do zaakceptowania. Tak, choroby są dopustem Bożym (bo Bóg je dopuszcza) trudno jednak zgodzić się z tym, że
Bóg nimi obdarza w swym niezgłębionym miłosierdziu, bo jest to myślenie wybitnie przewrotne. Czy choroby są karą za grzechy? Mówi o tym sam Jezus, gdy uczniowie Go pytają:
Rabbi kto zgrzeszył, że urodził się niewidomy – on czy jego rodzice? Odpowiedział im Jezus:
Ani on nie zgrzeszył, ani jego rodzice, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże (J 9, 2 - 3). Wnioski wyciągnij sobie sam z medytacji fragmentu. To tyle o chorobach i skutkach.