Przystanki mamy jak w Azji
- Data dodania artykułu: 27.10.2011, 16:21, wyświetleń: 3451
Będąc niedawno w centralnej Azji
pokazałam młodym ludziom kilka filmików TV Przełom.
Najbardziej spodobał się ten zatytułowany "Przystankowa
moda". - O! Wasze przystanki są takie same jak u nas! Bez ścian i dachu, nie chronią przed deszczem i
śniegiem, każdy inny, niezbyt czysty - usłyszałam
radość w głosie Burułkan z Kirgistanu, która kilka lat
temu studiowała w naszym kraju polonistykę i wydawało się jej, że
w komunikacyjnym rozwoju jesteśmy już dużo dalej.
A my nie jesteśmy dalej,
chociaż są w południowej Polsce miasta, które
przystanków wstydzić się nie muszą, np. Jaworzno, Oświęcim.
Filmik zresztą też to pokazuje, ale ten kontekst młodym ludziom
z Azji nie rzucił się jakoś w oczy. Spodobało się, że w Polsce, w Chrzanowie to wcale nie taki znów Zachód. Przystanki
mamy więc podobne, ale patenty na sprawną komunikację różne. W
postsowieckich republikach hitem jest coś takiego jak marszrutka, czyli
minibus. W wielu dużych miastach autobusów nie ma wcale. W największych
marszrutkowy transport uzupełnia metro. Jeżdżenie zwinną marszrutką
jest na każdą kieszeń. Niezależnie od tego, czy pokonuję się nią 2
km czy 30 km w ramach aglomeracji, cena jest niezmienna. W
przeliczeniu wynosi ok. 60 groszy! Tyle płacą pasażerowie wchodząc
do pojazdu. Ulg nie ma. Biletów nie ma, co zresztą jest bardzo
wygodne. Płaci się kierowcy. Firmy kontrolerskie są zbędne. Marszrutki zatrzymują się
nie tylko na przystankach. Jak klient poprosi, to stają tam, gdzie
mu pasuje. Jak taksówka. Wystarczy, że poprosi kierowcę
odpowiednio wcześnie. Marszrutki jeżdżą
często. Rozkładów jazdy na przystankach co prawda nie
ma (o trasie informują tabliczki w oknie), ale nigdy nie
czekałam na marszrutkę dłużej niż 10 minut. Nigdy też nie
widziałam na przystankach zbyt wielu oczekujących, czyli jeżdżą regularnie. W niedziele też. Powie ktoś, że bezkrytycznie
zachwycam się Wschodem. Niezupełnie, bo o marszrutkach napisać
też trzeba, że w godzinach szczytu jeżdżą przeładowane i że nikt
tego nie ściga, co chwalebne nie jest. Nie są też wcale luksusowe i zbyt czyste. Ale jeżdżą i miasta do tego nie dokładają. Gdy więc tak patrzę jak organizatorzy
miejskiego transportu w powiecie chrzanowskim mozolnie walczą o
komunikacyjną jakość, to wydaje mi się, że myśmy tych poradzieckich
krajów w zakresie komunikacji wcale nie przeskoczyli. A nasze przystanki
to ciągle Azja ta gorzej kojarzona.
Komentarze: Brak komentarzy do tego artykułu.